sobota, 23 stycznia 2016

60.


Trudno mi w to uwierzyć ale mój kochany Tato skończył dzisiaj 60 lat. Jestem najmłodsza z rodzeństwa. Nie ukrywam też, że moje przyjście na świat wcale nie było planowane. Zwyczajna wpadka jak miliony istnień na tej planecie. Jednak ta zwyczajna wpadka ma Tatę, którego nie mogłaby zmienić za żadne skarby świata.
To nic, że gdy miałam 7 lat i byłam z Tatą na wycieczce w Gdańsku, podszedł do nas klaun i patrząc na mnie, spytał czy "dziadziuś kupi mi balonik". Zezłościłam się wtedy. Bardzo. Nie na Tatę, a na klauna. Jak można mojego silnego, kochanego i młodego Tatę, który ma tyle supermocy nazwać "dziadziusiem". Dziadziuś jest od zupełnie innych rzeczy.
Kocham mojego Tatę za wszystkie te drobne rzeczy, które w ciągu lat (może czasem zupełnie nieświadomie) mi pokazywał. To on uczył mnie nazw wszystkich drzew jakie tylko spotkał. Potrafił ćwierkać jak najprawdziwszy ptak. Dał mi wszystko czego potrzebowałam (a nie wszystko co chciałam) i nauczył mnie wartości pieniądza. Zawsze wiedziałam, że pieniądze nie rosną na drzewach. Chyba dlatego teraz, niezależnie od stanu mojego konta, radzę sobie całkiem dobrze. Zawdzięczam mu tak wiele, że musiałabym napisać porządną książkę, żeby niczego nie przegapić. Każdy kilometr przejechany oplem, polonezem,nissanem i znowu oplem żeby naprawić moje krzywe ząbki, moje niesłyszące lewe ucho, trzeci migdał, 500 razy zapalenie płuc. Każdy kilometr do szkoły muzycznej i z powrotem. Milion razy w miesiącu.
Mój Tato ma anielską cierpliwość, a przy mnie ciężko utrzymać tą cechę. Nazywany "niespotykanie spokojnym człowiekiem". Raczej małomówny, wychodzący z założenia, że gdy się nie ma nic konkretnego do powiedzenia- lepiej nie mówić nic. I słusznie. Twardo stąpający na ziemi, jednak zawsze gdy jest ze mnie dumny w kąciku oka pojawia się mała, ledwo zauważalna łza. Mruga wtedy bardzo szybko, żeby nie pozwolić jej popłynąć. A ja udaję, że tego nie widzę, żeby zachował to tylko dla siebie.
Tato! Pokazuj mi świat jeszcze milion lat !