czwartek, 26 lutego 2015

Hater!

W takie dni jak te nienawidzę ludzi bardzo. I może nawet bardziej niż kilka lat temu, kiedy mówiłam "kochanie" do zupełnie innego człowieka. Może dlatego, że teraz znam ich więcej. Więcej życiorysów, charakterów, wymieszanych historii. Może czasem używam za ostrych słów. Wybacz. Już tak mam. Lubię mówić dobitnie i tak, żeby dotarło. Mam wstręt do niedomówień i do tego jak ktoś stawia mnie na bardzo niepewnym gruncie. No nienawidzę. Mimo wpieprzenia (bo nie można tego inaczej nazwać) całej białej milki. Nie pomogła. Nienawidzę wiecznie skwaszonych panien i proelowyluzowanych chłopców. I klnących na potęgę 14-latków, bo "przecież kurwa nie starczy mi na browara". I tego, że w tym stanie najbardziej nienawidzę swoich wszystkich cech. Zaczynając od grubych nóg, poprzez niecierpliwość aż po nawracający wciąż brak pewności siebie. Nienawidzę mojego sąsiada, który gdy tylko głośniki wypuszczą z siebie trzy dźwięki- już jest przed drzwiami, gwałci dzwonek swoimi poirytowanymi palcami i z okropnym grymasem na twarzy "żąda ciszy i spokoju". Nienawidzę kiedy ludzie obiecują mi coś, po czym zapominają nie tylko o sprawie, ale też całkowicie o moim istnieniu. Walcie się serdecznie moi mili. Nienawidzę tego całego pustego lansu, wywołującego wręcz odruch wymiotny. Nienawidzę swojej naiwności, która wciąż króluje w moim życiu. Raz za razem. Nienawidzę swojego nienawidzenia z całego serducha. Albo kurwa potrzebuje lata albo wódki. Albo tego i tego.



"Kilka razy w roku mam taki dzień, 
że chciałbym by wszystkim wokół na łeb pospadały gwiazdy"

poniedziałek, 16 lutego 2015

Odłożyłam książkę. Kupiłam ją przedwczoraj i okazuje się, że juz prawie skończyłam Oczy mam zamglone i muszę mocno mrużyć oczy żeby wyostrzyć litery. To za chwilę minie. Próbowałam na siłę przycisnąć głowę do poduszki. Ale wszystko mnie dzisiaj drażni. Nie mogę spać. Po raz setny przeglądam zdjęcia ze swojego starego photobloga, na którym ostatni wpis pojawił się jakieś 3 lata temu. Taaak. Byłam jedna z tych dziewczyn, które powierzało temu portalowi prawie całe swoje życie. Swoją drogą kiedyś wystarczył mi photoblog. teraz jest facebook, instagram i blogspot. I tak naprawdę nie wiem co jest gorsze. Ale nie o tym chciałam. Przeglądając wpisy, dotarło do mnie nie tylko to, jak bardzo się zmieniłam. Ale też to jak bardzo słaba była moja walka o spełnianie marzeń i celów, jakie sobie wyznaczyłam. W pierwszej liceum ustaliłam sobie pewne punkty, do których miałam dążyć. I z perspektywy czasu, z przerażeniem stwierdzam, że żadnego z nich nie spełniłam. Mogę to sobie tłumaczyć moją naiwnością, młodym wiekiem i tym, że tak naprawdę ciągle się wszystko zmienia. Ale jednocześnie przeraziło mnie to jak łatwo i szybko zapomniałam o swoich marzeniach. To jest jedna z podstawowych rzeczy, które wkurzają mnie w tym dorosłym życiu. Bo liczy się już tylko pozycja w społeczeństwie, samochód i ilość zer na koncie. A od marzeń powstrzymują Cię raty za mieszkanie. I musisz pamiętać, że już nigdy nie będziesz wolny. Jak wtedy.






A moja nowa praca ? Nie narzekam.
Wielkość napiwku rośnie wprost proporcjonalnie wraz z wielkością dekoltu 
i wzrasta wraz z upływającym czasem oraz ilością promili we krwi.

czwartek, 12 lutego 2015

smutny czwartek

Na początek z tego miejsca, chciałabym szczerze pozdrowić wszystkich kolegów z klasy B, SP im. Bohaterów Westerplatte w Stroniu Śl, w latach 2000-2006, którzy nazywali mnie swego czasu "pączkiem". Tak więc dziś mój dzień ! A wspomnienia z tamtych lat są słodkie, mimo, że zdecydowanie bardziej wolałam być "Xeną" : D


Swoją drogą przez moje zapatrzenie na uczelnie, zajęcia, pracę, pranie, sprzątanie, gotowanie i inne zapomniałam jak bardzo lubiłam kiedyś pływać. Był też czas kiedy byłam w szkolnej sekcji pływackiej. Bez szczególnych osiągnięć. Nie liczcie absolutnie na opowieści o złotych medalach i sypiących się z sufitu złotym confetti. Ale zawsze. Wczoraj odwiedziłam wrocławskie Redeco po raz drugi i muszę powiedzieć, że sprawia mi to ogromną frajdę. A i moje ciało zgodnie z duszą stwierdziło,że mi to nie zaszkodzi. A wręcz przeciwnie. Jednak sama bym pewnie nie zaczęła i jestem ogromnie wdzięczna mojej współlokatorce, że mnie namówiła. A jeśli o tym mowa... Wciąż trochę się boję. Niby odbudowałam zaufanie. I myślę też, że gdyby teraz nagle coś się zepsuło chyba bym się załamała. Jestem niesamowicie ufna. Czyt. jestem kretynką, która nawet jak ktoś ją zrani milion razy, wybacza i daję Ci czystą kartę i nie chowa urazy. Ale zostawię to. Niech żyję własnym życiem, zobaczymy co będzie. Mam twardszą dupę, więc w razie czego- wytrzymam. A narazie trzymam kciuki i chciałabym mocno, żeby tak zostało.


Jedyny minus tego dnia, to cholernie ściśnięte z żalu gardło.I zaszklone oczy. Kolejny raz. Najlepsze pączki na świecie, robiła moja babcia. Małe, zgrabne, z domową marmoladą. I tylko jej delikatne ręce mogły stworzyć takie pyszności. Nie wiem czy będzie taki czas kiedy mówiąc o niej, nie popłyną łzy. I tak naprawdę chyba wciąż nie chce wierzyć, że już jej z nami nie ma. Od czasu pogrzebu, nie byłam na cmentarzu ani razu. Jestem okropna ? Może. Mówcie co chcecie. Ale tak cholernie boje się zobaczyć jej imię wyryte na tym zimnym kamieniu, że będę to odwlekać ile tylko będzie można. Jestem cholernym tchórzem, ale nie pozbawionym serca. 

od lewej: ja i Magda. i wszystko było tak cholernie łatwe.

wtorek, 10 lutego 2015

Fifty shades of... ME!


Generalnie nie rozumiem całego tego spuszczania się nad "Pięćdziesięcioma twarzami Greya". Fanką "Zmierzchu" też nie byłam i już nie zostanę mimo, że zmusiłam się do obejrzenia filmów. Harry Potter rządzi, koniec, kropka. Ale wróćmy do książkowego Pana Greya, który spowodował u polek więcej orgazmów podczas wieczoru z książką, niż statystyczny polak przez całe swoje życie. Kiedy minęło trochę czasu od wydania książki, zrobił się chwilowy spokój po ogólnym zachwycie nad tym "dziełem". Nadchodzi 14 luty, dzień psychicznie chorych (nie żartuje) i tym samym premiera filmu opartego na tej książce. Nie chce uprzedzać faktów, ale mam wrażenie że tysiące ludzi wybierze się ze swoimi ukochanymi do kina na pornola. Tylko ładnie, puchato i po mistrzowsku  ubranego w kiepskiej jakości historyjkę i przeplatane gdzie nie gdzie czułe słówka. Kiedy ja sięgnęłam po książkę, byłam pełna nadziei. Na każdym kroku jakaś dziewczyna mówiła, że "warto","no świetna" i, że ogólnie "musisz przeczytać". Uległam. I jakież było moje rozczarowanie. A rozczarowywać się nie lubię więc jedno spowodowało wkurwienie, że muszę szukać nowej książki jeszcze raz. Na początku myślę sobie- okej, erotyk. Jesteś dużą dziewczynką i co nieco już wiesz o tych sprawach. Powstrzymaj gówniarskie parsknięcia, rumieńce, przymknij oko i czytaj. Tyle, że z każdą kolejną stroną rozczarowywałam się coraz bardziej. Nie czytałam książki z zabarwieniem erotycznym. Ale książkową wersję filmu erotycznego przeplatany raz na jakiś czas zwykłymi wydarzeniami. O gustach się nie dyskutuje, ale mam wrażenie, że ta książka to najzwyczajniej w świecie ucieczka od nudnego życia. I to niekoniecznie seksualnego. Tak ogólnie. I jeśli ktoś lubi taką formę oderwania się od rzeczywistości- okej. Przykro mi tylko podwójnie, że nie potrafię docenić kunsztu literackiego autorki, bo przecież tyle osób mylić się nie może. Widocznie jestem wybrakowana. SORRY BARDZO. Nie pierwszy raz.




poniedziałek, 9 lutego 2015

Autobus

Cześć i czołem !

To niesamowite ale wyobraźcie sobie, że mija drugi dzień kiedy mam wolne. Naprawdę wolne. Drugi dzień z rzędu nie muszę wychodzić z domu i narażać sie na wysłuchiwanie paplaniny tramwajowej i wątpliwej przyjemności zapachy, które można wąchać tylko w mpk. Życie wynagradza mi chyba niedzielny powrót z pracy. Wyjątkowo słaby weekend na mieście. Co poskutkowało tym, że ok. 3 w nocy czekałam już na 243. Przyjechał punktualnie, co do sekundy. W dodatku, nie uwierzycie, SOLARIS! Piękniusi, wychuchany, nawet nie śmierdzący. Do czasu oczywiście. Udało mi się wywalczyć wśród tłumu najebanych studentów miejsce przy oknie. W duszy zadowolona jakbym co najmniej właśnie wygrała bańkę w totka. I nagle jebs. Czuję jak moje ramię, pośladek i noga powoli przyciskają się do szyby. Obracam się w prawo i już widzę, że sprawcą tego zdarzenia jest posiadacz wyjątkowo dużej i nieposłusznej mu wcale dupy. Kij z tym, że duża, gorzej, że najebana. Tym samym, nie dziwne było, że koleś miał swoje zachowania motoryczne, a jego dupa swoje. Zacisnęłam zęby. Pośladki też. Jedziemy. Pomijając to, że na zakrętach czułam się jak sardynka w puszce, nie było tragedii. Dopóki na Jana Pawła nie wsiadł trójkąt. Mówię, że trójkąt, bo były to trzy osoby w jednej. Dwa plus jeden. Sklejeni ze sobą rękami i czymkolwiek się dało, wtoczyli się do pojazdu i gwałtownie zatrzymali na szybie. Prosto przede mną. Blondyna nie miała nawet siły otworzyć oczu, Gadała z zamkniętymi. Całą drogę. Brunetka pierdzieliła cała drogę, że "trzeba zmierzyć Ci kiedyś pitola! Zmierzmy dzisiaj plis". A odbiorca tego komunikatu tylko chichotał i ochoczo zgodził się na propozycję brunetki. Ja tylko siedzę i czuję jak moje oczy stają się coraz bardziej wyłupiaste, a uszy więdną. Kiedy szukałam pracy nie przewidziałam tej jednej rzeczy- powrotów do domu nocnym autobusem, z pozbawionymi hamulców i mózgów studentami. I obiecałam sobie, że nigdy się tak nie uchleje. A jeśli nawet- to nie będę narażać innych na swoje towarzystwo w tym stanie. Amen.

Bronisław Linke "Autobus"
tak bardzo trafne.

środa, 4 lutego 2015

Changes

Ostatni tydzień minął mi strasznie szybko. Wstawałam o 6 rano. Szkoła, praca, latanie po mieście, rozmowa w sprawie pracy. Tak. Znowu. Znowu moja natura nie pozwoliła mi usiedzieć w jednym miejscu. Kwestia finansowa swoją drogą. Ale stanie w miejscu przez osiem godzin też robi swoje. Zanik mózgu gwarantowany. A na to sobie nie pozwolę. Także, zamieniłam:
 
 NA

Małym problemem jest to, że dzisiaj mój pierwszy dzień i nie do końca pamiętam składy drinków. Mam nadzieję, że to mi jakoś "wejdzie w krew" z czasem. Trzymajcie kciuki. A jak mi już wejdzie w krew zaproszę Was wszystkich na autorskiego drina :D
Sensowny wpis pojawi się pewnie po weekendzie. Nie traćcie nadziei. Poza tym liczę, że praca barmanki przyniesie mi wiele tematów na nowe posty.