niedziela, 20 września 2015

Pokolenie "wszystko"

Jesteśmy pokoleniem plastikowych kart. Płacimy, odbijamy, zbliżamy, przesuwamy, pokazujemy, chowamy, ładujemy. Wszystko to kim jesteśmy opisują kawałki plastiku. Data i miejsce urodzenia, korzenie, dom rodzinny, wzrost,ilość zer na koncie,wypożyczone książki,rodzaj biletu, firma, uczelnia. Jesteśmy pokoleniem kuponów na fastfoody, pokoleniem, które nie pamięta PRL-u, wojny tym bardziej. Jeśli mamy w sobie ciekawość- wiemy, jeśli nie- to coś tak odległego, że nie warto. Za to jesteśmy pokoleniem, które żyje w czasach nie wojny, a ciągłego konfliktu. O rządzących, miejsca pracy, imigrantów, słodycze w sklepikach szkolnych. Jesteśmy pokoleniem, które myśli, że nie ma wojny, głodu i chorych ideologii na kształt nazizmu, ignorując to co dzieję się w Syrii, Korei Północnej, Chinach, Libii czy Sudanie.Jesteśmy pokoleniem znającym wszystkie nowinki techniczne, ignorując przy tym całą resztę. Jesteśmy pokoleniem nakręconym na znane marki.korporacje bez których nie możemy żyć. nike, adidas, milka, ikea, douglas, mcdonald, starbucks, facebook, instagram. Jesteśmy pokoleniem dziewczyn wyzwolonych i tych, które boją się odsłonić choćby ramię ze strachu przed krytyką, bo nie mieszczą się w wykutym w młodych umysłach modelu piękna. Jesteśmy pokoleniem ciętych komentarzy na forach. Pokoleniem, dla którego najlepsze czasy minęły już w latach 90-tych chociaż mamy dopiero po dwadzieścia kilka lat. Jesteśmy pokoleniem talent-show i funpage'y. Jesteśmy pokoleniem ewy chodakowskiej i karnetów na siłownie. Jesteśmy pokoleniem youtuberów, zagranicznych seriali. Jesteśmy pokoleniem najlepszym we wszystkim, jesteśmy nieomylni, nowocześni, wiemy czego chcemy i jednocześnie robimy wszystko, żeby nie dostać tego zbyt wcześnie.



wtorek, 1 września 2015

what should I write? what can I say?

1 września. i mimo, że ważniejszą kwestią do zapamiętania jest to, że to data rozpoczęcia II wojny światowej, to pojawiające się korki w mieście przypominają o czymś innym. fuckin shit. ile bym czasem dała żeby być uczennicą podstawówki/gimnazjum. nieistotne "problemy", nastoletnie "miłości", zero odpowiedzialności, obiadki spod maminej ręki, samochód z tatusiem na każde zawołanie i myśl, że wszystko co sobie tylko wymarzysz jest do wykonania. tu wychodzi na przeciw pani o imieniu RZECZYWISTOŚĆ wraz z DOROSŁOŚCIĄ. i okazuje się, że nie wszystko co sobie zaplanowałeś da się zrealizować. to, że żyjemy w Polsce dodatkowo komplikuje milion spraw. nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć jak działają u nas urzędy/policja/prawo/służba zdrowia.

skończyłam staż. moje podwójne życie dobiegło końca. z małą łezką w oku pożegnałam biuro na Okulickiego. chciałabym wiedzieć, w którą (metaforyczną) stronę teraz iść. biorąc pod uwagę fakt, że nie wiem nawet, na której uczelni chce zrobić magisterkę, jest to ogromny problem. czuję się jak cholerny dzieciak, którego jeszcze bardzo często trzeba prowadzić za rękę.

4 dni wolnego. jutro sweet home! <3