wtorek, 25 sierpnia 2015

.

alkohol tylko znieczula? czy bardzo powoli zabija w nas moralność? nie wiem. ale odkąd stanęłam za barem w charakterze barmanki, procenty we wszelakiej formie stały się mi bliższe. co nie znaczy, że mam nad nimi większą władzę i kontrolę. zamknę ten temat. szybciej niż go rozpoczęłam.

na tą chwilę to, co cieszy mnie najbardziej to masło do ciała o zapachu malinowej mamby i to, że mogę poświęcić wieczór na oglądanie "seksu w wielkim mieście". nie stać mnie na nic więcej. wydatki przekraczają mój skromny budżet. a sprawy, które muszę załatwić zajmują więcej czasu niż mam. dzisiaj odmówiła współpracy karta sim. a jako, że mój tatko jest właścicielem numeru- nowej nie dostałam. jestem bez kontaktu ze światem. bajecznie. pomarudzone.

jak tylko wyplącze się z tego wszystkiego i usiąde już z lekkim sercem w nowym mieszkaniu, posty staną się mądrzejsze. obiecuje. albo i nie. obietnice są do bani. koniec.

i cholernie tęsknie za pewną parą oczu.



piątek, 21 sierpnia 2015

zwykły post.

Cześć i czołem.

Ostatnio zastanawiałam się czy potrafię policzyć na palcach rzeczy/sprawy/hobby, które porzuciłam wraz z upływem czasu. Z powodu braku pewności siebie, samozaparcia, braku czasu czy też zwyczajnego lenistwa. I chyba nie potrafię. Za gitarę łapie się rzadko, bo resztki mojej wstydliwej natury nie pozwalają mi grać i śpiewać gdy za ścianą są współlokatorzy. Saksofon odpoczywa na szafie w moim rodzinnym domu i tkwi tam nieruszony już dobry rok. To mnie smuci chyba najbardziej bo naprawdę kochałam na nim grać. Wszystkie stresy odchodziły w ciągu kilku sekund. Taniec, który jak nic łączył przyjemne z pożytecznym. Po pierwsze ruszałam swój tłusty tyłek, po drugie- mogłam odreagować i myśleć tylko o tym co podpowiadało mi serducho. Teatr... Nie wiem nawet kiedy to wszystko przeleciało w moim życiu. A najdziwniejsze jest to, że po tym wszystkim nie zważając na nic- poszłam na logistykę. Z dnia na dzień zaskakuje sama siebie. Mój charakter w ciągu ostatnich paru lat przeżył taką metamorfozę, że nie powstydziłby się jej nawet sam Goku z całą ekipą TVN style. Ale nie o tym dzisiaj chciałam.
Od paru miesięcy żyję szybko. Może zbyt szybko. Dni przelatują mi między palcami i tylko jakieś ułamki wspomnień (albo posty na fejsie) sprawiają, że 45-minutowe podróże autobusem to czas na liczne przemyślenia. Jedni w moim przedziale wiekowym namiętnie się zaręczają i biorą śluby, inni mają już dzieci, jeszcze inni postanowili odpuścić sobie starania o godny byt w Polsce i nie najgorzej żyją sobie za granicami naszego pięknego kraju. A ja tkwię gdzieś po środku. I nie do końca wiem czy słusznie. Mimo silnych momentami odruchów macierzyńskich wiem, że sama jeszcze bardzo często zachowuje się jak dzieciak i nie powinnam zajmować się wychowaniem nowego człowieka. Zawrotnej kariery też nie robię, a momentami tracę wiarę w to, że ciężka praca i uczciwość kiedykolwiek się opłacała. Nic nie irytuje mnie bardziej jak to, że żadnej mojej samodzielnej decyzji nie jestem pewna tak na 100%. Może w moim życiu dopuściłam do siebie za dużo ludzi. A może było ich za mało.

Na tą chwilę mam za dużo, żeby umrzeć i za mało, żeby żyć tak jak bym chciała.



Jutro jadę do domu. Prawie całe dwa dni! Naładować akumulatory. Odetchnąć.A rozmowa z mamą zawsze rozjaśnia kilka spraw. Kilka na milion ale zawsze coś.