piątek, 18 maja 2018

Preludium. Prequel. Wstęp.

Ostatni post poczyniłam tutaj w grudniu 2016 roku. Myślałam wtedy, że mam problemy. Że ogólnie nie jest tragicznie, ale życie mnie nie oszczędza. Że wiem co to ból. Że wiem co to znaczy się bać i to wcale nie o siebie. I że wiem ile jest w stanie wytrzymać moja pokręcona psychika, miękkie serce i dość twarda dupa. Krótko mówiąc- myliłam się tak bardzo jak wtedy, kiedy myślałam, że moją jedyną życiową drogą może być tylko aktorstwo. Swoją drogą, trochę tego aktorstwa muszę w sobie mieć. W innym przypadku ludzie by ze mną nie wytrzymali. Tego jestem pewna.

Problemy pt. "jestem taka niezdecydowana" zostawiłam w tyle. Zostawiłam je ludziom, którzy wciąż uważają, że wybór studiów jest najważniejszą decyzją w życiu. Jest. Ale tylko wtedy, gdy zamierzasz być kardiochirurgiem lub wysokiej klasy naukowcem. To czy wybierzesz europeistykę czy komunikację, niczego nie zmieni, jeśli po prostu nie będziesz w tym cholernie dobry. Ja mam prawo mieć swoje zdanie, a ty- masz prawo mieć je w dupie.

Można by pomyśleć, że jest kolorowo. I gdy nie chcę się zadręczać (co raczej rzadko się zdarza), myślę sobie, że jest nawet dość przyjemnie. Siedzę sobie beztrosko na l4. Gdzieś z tyłu głowy dynda mi myśl, że w sumie to mi się należy. Bo stresu w pracy na ogół mi nie brakowało. Bo w korporacji i tak raczej nikt by nie docenił mojego poświęcenia. Nawet gdybym urodziła gdzieś między biurkami, a dziecko nazwała imieniem dyrektora firmy. Wstaję późno, prawie już nie wymiotuje i myślę o tym jaki odcień farby będzie najlepszy do pokoju mojego dziecka, które noszę pod sercem od 20 tygodni. W między czasie zastanawiam się jaka suknia ślubna będzie dla mnie najlepsza i czy dam radę schudnąć po ciąży. I czy na przykład nie zmiażdżę Pawła w nocy, swoim coraz większym brzuchem. Streszczając- problemy przeciętnej młodej kobiety ze świata pierwszego.

Można by pomyśleć, że powinnam się zamknąć. I nie uruchamiać po raz pięćdziesiąty piąty machiny zwanej narzekaniem. Może i powinnam. Ale to moje miejsce. Moje zabawki. I ja tu będę dyktować reguły.

Przy pisaniu tych wypocin zrozumiałam jedną rzecz. Od wieku nastoletniego, życie stawiało na mojej drodze wielu ludzi. Było sporo takich, którzy utwardzali moją dupę. Co znaczy nie mniej niż tylko -zawodzili mnie na wielu płaszczyznach życia. Po całości, wzdłuż i wszerz. Ja oddawałam się ludziom prawie zawsze w całości. Po czym z impetem byłam kopana w dupę, gdy przestawałam być potrzebna. To się skończyło już jakiś czas temu. Wydoroślałam ? Zmądrzałam ? Możliwe, ale pewne jest tylko jedno.

To był tylko trening. Preludium. Prequel. Wstęp. 
Bo nikt nie jest w stanie zawieść bardziej niż najbliższa w życiu osoba. Szczególnie kiedy swoich błędów w ogóle nie zauważa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz