niedziela, 14 grudnia 2014

Niedziela

Jest mi ciepło w dupę, w nogi i w serce. Czyli tak naprawdę nie mam powodu do narzekania. Prawdziwa domowa niedziela. Tato robi swoje popisowe śniadanie, którego smaku nie powtórzy żaden masterchef nawet z pięcioma gwiazdkami michelin. Rosół na gazie od samego rana. I kotlety, bo jakżeby inaczej. Po południu jasełka chrześnicy. Objedzona do granic możliwości grzeje nogi na kaloryferze w moim pokoju i żałuje, że nie może być tak częściej. Z każdej strony otacza mnie znajomy fiolet, a za oknem nie straszą blokowiska. Taki mój ukochany skrawek świata, za drewnianym płotem w zielonym domu. I ta cisza, którą nie mogę się nacieszyć. Po Świętach zabieram całą czwórkę dzieciaków do Wrocławia. Wiem, że będę musiała po tym wydarzeniu odpocząć psychicznie ale narazie nie mogę się doczekać. A po tym jak zobaczyłam ile w nich radości jak im to zaproponowałam- nic już nie jest ważne.  Z odwiedzin szkrabów na pewno nie zabraknie fotorelacji. A jeśli znacie jakieś fajne i niedrogie atrakcje we Wro dla dzieciaków w wieku 4-12 to piszcie :)

Pozdrawiam z mojego fioletowego azylu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz