Mam też fioła na punkcie czystej umywalki. Jak zobaczę zaschniętą pastę albo nie daj Boże WŁOS- bez kija nie podchodź. Ale to już inna historia.
Czuję jakby z roku na rok wyrastała mi jeszcze jedna dodatkowa para rąk i nowe niewyczerpane pokłady cierpliwości i empatii do ludzi. Czasem siadam na moim wielkim tyłku i stwierdzam, że to już szczyt. Dość. Nie dam rady. Sratatata. Aż tu nagle, magicznie- życie pokazuje, że jestem w stanie zrobić w ciągu tygodnia/dnia/miesiąca więcej rzeczy niż mi się wydawało. Inna sprawa, że i tak się ze wszystkim nie wyrabiam. Najlepsze jest to, że takie moje małe załamania i zmęczenie materiału zazwyczaj miało miejsce w trakcie przesilenia wiosennego. Pamiętam jak dziś gdy po 7 lekcjach w Strońskim gimnazjum i pół godzinnej jeździe samochodem z tatą, podczas której usiłowałam zjeść obiad z plastikowego pojemnika, nie wywalając na siebie wszystkiego co było w środku i po 20 minutach stania w korku pod Kłodzkiem, dojechaliśmy w końcu do PSM im. F. Chopina. Wbiegłam zasapana i lekko spóźniona do szkoły, gubiąc po drodze solfeż, po czym usiadłam na ławce w szatni i się rozkleiłam. Po czym przyszły egzaminy i okazało się, że znowu mogę więcej.
Teraz jest tak samo. Ale nie będę narzekać
Czekam na dodatkową parę rąk.
Na cierpliwość.
Empatię.
I Twój uśmiech. Tak. TWÓJ!
a to ?
wspomnienie ostatniego w życiu beztroskiego lata.
sad but true.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz