czwartek, 1 stycznia 2015

Hepi nju jer !

Wczoraj/dzisiaj podczas ogólnego hałasu, wrzasku i rozświetlonego nieba palnęłam coś, co zupełnie nie pasowało do nastroju moich towarzyszy. Wszyscy składają sobie życzenia, wszystkie linie zajęte, no bo przecież każdy chce być pierwszy. A ja patrząc w zadymione niebo powiedziałam tylko: "I z czego tu się cieszyć ?". Dobrze, że pod nosem. Czasami powinnam ugryźć się w język. Mocno. Ale nic nie poradzę, bo tak właśnie myślę. Jestem rok starsza. Dwadzieścia dwa brzmi dużo gorzej niż dwadzieścia jeden. Ponadto wiem, że ten rok będzie ciężki. Grono ramion dostępnych do pocieszania i kojenia emocji uszczupliło się. Z resztą z tego też powodu popłynęło trochę łez. Siedzenie na brzegu wanny, ocieranie łez papierem toaletowym w zimowy wzorek, taaaak. A poza tym mam nadzieję, że ten 2015 będzie po prostu lepszy od minionego.

HEPI NJU JER!

Dobrze, że w rodzinie mam osoby, które nie myślą jeszcze poważnie o życiu. Dzieciaki. Dni 28 i 28 grudnia upłynęły mi w towarzystwie wrzasków i uśmiechów i to było największą nagrodą za ten mały wysiłek włożony w zorganizowanie im choćby dwóch dni. Tylko tak mogę wynagrodzić im to, że tak rzadko przyjeżdżam. Najlepsze chwile w życiu to te, którymi dzielisz się z najbliższymi.































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz