środa, 25 marca 2015

22

Właśnie skończyłam 22 lata. I jedyne na co mam teraz ochotę to zanurzyć się po uszy w wannie i nie wychodzić, dopóki to wszystko nie minie. Moje myśli to mieszanka niedowierzania, smutku i gniewu. Nie jestem w stanie uwierzyć w to, że śmierć tak strasznie pogrywa sobie z moją rodziną. W ciągu 4 miesięcy pożegnaliśmy 3 osoby. Znowu jak przez mgłę, wypita poranna kawa. Wyjątkowo długa droga z Wrocławia. Czarne garnitury. Mokre chusteczki. Zapuchnięte oczy. Ściśnięte gardło. Moja kochana mama wtula się we mnie jak dziecko. A ja wchodząc na moment w jej rolę- wycieram jej łzy i całuje w czoło. Nie mogę już na to patrzeć. Jak z pięknych oczu mojej mamy, lecą łzy. I mam za złe. Nie wiem tylko do końca komu. Bogu ?  Nie chcę nawet wiedzieć co czuje ktoś, kto stracił matkę, a kilka miesięcy później-brata. A moja kochana M? niknie w oczach i przelewa mi się przez ręce. Delikatna, krucha i wrażliwa. I szarpie mnie gniew. Jestem kurewsko zła na samą siebie, że nie potrafię jej teraz pomóc. Jak boli, kiedy tracisz ojca ? Jeżeli to miała być jakaś lekcja- to chyba już do wszystkich dotarło.

A pokój babci, dalej koi zmysły delikatnym jej zapachem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz