piątek, 9 maja 2014

No i co zrobisz jak nic nie zrobisz...

Mam dość. Naprawdę mam dość. Tak bez wielkiej przesady, tak dobitnie i tak bardzo nieprzeciętnie- dość.  Bo było za słodko, za dobrze i tak żeby każdy z was wiedział, że muszę tak raz na jakiś czas. Dość tego konsumenckiego społeczeństwa i tego, że non stop pojawiają się na mojej drodze coraz nowsze wydatki. Co za tym idzie kolejny rok z rzędu będę musiała pożegnać się z marzeniem o jakimkolwiek wyjeździe (chociaż jeszcze tlą się we mnie ostatki nadziei). Dość ludzi, którzy bezczelnie wykorzystują dobroć mojego taty i tworzą sobie długi po kilka stów. Bo przecież MY MAMY pieniądze. Może mieliśmy. Rozumiecie ? Czas przeszły. Biedronka, dino, eko, sreko- i tym sposobem jest coraz gorzej ze sklepem taty. Wiem, że jestem subiektywna. Wiem, że patrzę na to tylko z jednej strony. Ale jak w niedzielę przed 12 zabraknie makaronu do rosołu, albo wina na dobitkę, albo wódki na imprezie to wtedy "jak dobrze, że mamy tu ten sklep". Nieważne. Mam dość tej cholernej presji. Bo muszę odpuścić na chwilę pracę, a nie chce brać więcej pieniędzy od rodziców. Mam dość szukania praktyk albo czegoś dorywczo. I tego, że jak je znajdę na bank będą bezpłatne. Mam dość tego, że wszystko wygląda tak różowo tylko na moim profilowym, na fejsie. Albo jeszcze lepiej - jak na przerobionym przez niezwykle artystyczny filtr zdjęciu instagramowym.  Przestanę się oszukiwać, bo i po co ?. Kilka dni temu wywaliłam pół szafy na środek pokoju. Sprzedaję za duże łachy i te, które nie wierzę, że kiedykolwiek mogły mi się podobać. Może starczy mi na trampki. I do kurwy nędzy, nie muszą to być conversy. I że niby jestem taka eko ? Bzdura, to naprawdę tylko dla tych trampek. Mam dość mojej uczelni, gdzie miesiąc w miesiąc kolejne dziesiątki osób pakują w nią czesne po 600 i 480 zł, a w chłodniejsze dni wszyscy telepią się z zimna. Bo średnia temperatura w większości pomieszczeń (nie wspominając o korytarzach) nie sięga nawet dolnej granicy temperatury pokojowej. Chce mieć 7 lat, odrabiać lekcje przy zielonym stole w kuchni, przy oknie i grzejniku. Albo 5 lat i chodzić do pokoju siostry i jeść z nią śmietankę do kawy. Łyżeczką, prosto z opakowania. Coraz częściej marznę. Coraz częściej szukam tego wzroku. I znowu się zastanawiam ile czasu jeszcze mogą powtarzać się te same sny. Wzywam do powrotu moje opanowanie i wewnętrzny spokój. Błagam !

Na wyzwolenie spokoju- wspominki licealnych sesji
fot. Kamila Czarnecka




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz