poniedziałek, 23 czerwca 2014

Moja nowa Biblia

Uroczyście oświadczam, że zakończyłam moją karierę w roli studentki II roku. Co mniej więcej oznacza tylko tyle, że przyszły rok będzie mi upływał pod hasłem "usiłuje napisać licencjat". Oj naczytacie się wtedy narzekania. Już to czuję. W duchu czasem czuje się jakbym dopiero opuściła liceum i nie wiem czy to powód do radości, że czuje się tak bardzo niedojrzała. Może nie tyle niedojrzała, co jeszcze bardzo mało wiedząca. Tymczasem okazało się, że nie potrzebuję znajomości by znaleźć całkiem fajne praktyki. I całe szczęście, bo przez (a może "dzięki") moją upartą naturę zawsze wolałam trzymać sprawy w swoich rękach i radzić sobie sama. Nie obrażając nikogo- po prostu tak mam. I stało się. Od pierwszego lipca na dwa miesiące wstępuje w szeregi pewnej wrocławskiej firmy logistycznej. Oczywiście moja radość szybko ustąpiła miejsca niepewności i już zaczynam się stresować. Wiem, że parzyć kawy nie będę (no i całe szczęście) ale jednocześnie stres już bierze górę. Do tego stopnia, że odwiedziłam dziś księgarnie w poszukiwaniu ratunku. I tym razem nie kupiłam nic co dało by mi się odprężyć. Na tę okazję mam specjalnie odłożone "Faktotum" Bukowskiego (i już się nie mogę doczekać aż zacznę czytać). W moje ręce chcąc nie chcąc wpadła dzisiaj BIBLIA. Tym razem nie związana z pewnym nazarejczykiem. Bibilia Excel 2013- co bym sobie wszystko przypomniała i nie wyszła na idiotkę przed ludźmi w firmie. Co i tak mi grozi ze względu na to, że w sytuacjach nerwowych często zachowuje się jakby mi brakowało piątej klepki. 

A o to moja zdobycz:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz