piątek, 27 czerwca 2014

Awkward.

Jedno jest pewne. Oglądanie serialu dla nastolatek- nie chciałam tego pisać , ale będę ze sobą szczera- to nie jest do końca to, czego potrzebuje moja dusza. ( I MÓJ MÓZG DO CHOLERY !) Nie dość, że przypomina o wszystkich mniejszych i większych tragediach jakie wydarzyły się w moim kiepskiej jakości życiu, to pobudza jakieś dziwne, zapomniane obszary w moim umyśle. Tylko, że zanim to sobie uświadomiłam jestem już na końcówce trzeciego sezonu. Inna sprawa, że od kilku dni nie ruszam dupy dalej niż na odległość 100 m od mieszkania. Jak dobrze, że sklep mam pod nosem. Albo i nie dobrze- przy okazji marnotrawienia czasu może bym coś schudła. Z resztą... po co ? Dzisiaj zrozumiałam, że rozdrapywanie rany jest dużo bardziej bolesne niż jej powstanie. A może przy rozdrapywaniu jesteśmy po prostu bardziej świadomi tego co się dzieje ? No wiecie, kiedy upadasz na Twój układ nerwowy działa element szoku, hormony buzują sprawiając, że nie odczuwasz całej palety bólu. Szkoda tylko, że takie "znieczulenie" nie działa przy porodzie. Nie żebym rodziła- tylko w moich dalekosiężnych myślach zastanawiam się czy dam radę. Czasami nawet bardzo boję się mojego silnego instynktu macierzyńskiego. Ale wracając do mojej nieudolnej metafory- cholera jasna czuję, że przyjdzie rozdrapywać mi tą ranę jeszcze nie raz. Powoli, dokładnie i tak do krwi za każdym razem. Zasłużyłam na relację typu "kiedy jedno płacze, a drugie po nim skacze"- to prawda. Ale jedno jest pewne. Jestem zbyt dumna i nie aż tak winna, żeby znosić to do usranej śmierci. Zakończę to słowem jakie zazwyczaj wywołuję burzę. Słowną albo emocjonalną. Przynajmniej w moim związku.                                            

N I E W A Ż N E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz