niedziela, 6 lipca 2014

Praktykantka

Ze stresem sięgającym już grubo ponad przeciętny poziom obudziłam się we wtorek, piętnaście minut przed budzikiem. Poranek był o dziwo wręcz idealny. Wymierzyłam sobie czas tak, że nawet nie zmarnowałam więcej niż dwóch minut oczekując na tramwaj. Przed firmą byłam za piętnaście dziewiąta czyli tak jak zaplanowałam. I jakież było moje zdziwienie gdy już od progu spotkałam młodą, sympatyczną, niewiele starszą ode mnie dziewczynę, która zaprowadziła mnie na pierwsze piętro. "Dzień dobry, ja dzisiaj miałam stawić się na praktyki". Wskazano mi wieeelkie biurko, z moim własnym komputerem i telefonem, który dzwoni coraz częściej i zaczynam się do niego powoli przyzwyczajać. Z drugiej strony ludzie dzwonią też na moją komórkę, więc przez te 4 dni nauczyłam się już jak ogarniać komputer i dwa telefony jednocześnie. Inna sprawa- chciałam zwrócić się do wszystkich czatujących na facebooku dzieciaków. Jeśli kiedykolwiek powiedziano wam, że marnujecie na tym czas- nie jest tak do końca. To się przyda, gdy w życiu zawodowym przyjdzie wam odpisywać na wiadomości przypuśćmy czterdziestu ludzi naraz. W dalszym ciągu jestem jeszcze trochę przerażona ale w odróżnieniu od studiów- uczę się teraz w końcu naprawdę przydatnych rzeczy. I nie sądziłam, że to jeszcze powiem ale- tak strasznie się cieszę, że jutro już poniedziałek!
Weekend w rodzinnym mieście, z P. tuż obok to zdecydowanie to czego mi było trzeba. I siedząc w piątek na ławce przed domem, sącząc piasta z rodzicami wpadłam na pomysł żeby w końcu ruszyć tyłek. Śnieżnik, a jak ! Tatko słysząc to stwierdził, że jeśli nie teraz to już nigdy nie da rady się tam wdrapać, a był na Śnieżniku 40 lat temu więc idzie z nami choćby nie wiem co. Do kompani dołączyły jeszcze moje dwie siostrzenice, w tym moja chrześnica, która pół drogi biegła kiedy my zasapani jak astmatycy ledwo powłóczyliśmy nogami. Oczywiście dostałam do niesienia jej piękny plecaczek i kilkoro mijających nas ludzi dziwnie na mnie patrzyło ale jakoś mnie to nie ruszało. Obiecałam sobie, że skoro nie mam kasy na wyjazd to niech to chociaż nie będą leniwe wakacje. I słowa dotrzymam.
Zdjęcia telefoniczne więc cudów nie ma.


 wspomniany plecaczek Mileny ;D


 tak... ona biegnie :)
























 włóczykij ucina sobie drzemkę na szczycie <3




oczywiście nie mogło zabraknąć małego deszczu 


 i naleśników w schronisku


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz