wtorek, 15 lipca 2014

senty(męty)


Będąc pewnego weekendu w domu- znalazłam ZŁOTE MYŚLI. Trochę śmiechu ale i jak na mnie przystało - mega duży wysyp wspomnień. Wpis mojego przyjaciela, który w odp. na pytanie "na ile procent mnie lubisz?", odpowiedział szczerze, że "80 %, nawet ja mam wady". Z rzeczy bardziej sentymentalnych... Pamiętam jak pierwszy raz zabrałam mojego P. na spacer, nad zalew w moim rodzinnym mieście. Byliśmy razem raptem kilka tygodni, może miesiąc.. ? Nieważne. Wbiegłam na samą górę wieżyczki i moim oczom ukazała się jedna z tych rzeczy, o których tak bardzo chciałam wtedy zapomnieć. Zakręciło mi się w głowie. Dlaczego ? W moim życiu nigdy nie było miejsca na banalne, słabe uczucia. Jeśli ktoś się w nim pojawiał na poważnie, pochłaniał każdą moją chwilę, każdy dzień, całą moją energię. Nie ważne czy był tego wart czy nie. Nie mam kogo za to winić. To cała ja i powinnam mieć pretensje tylko do siebie. Mimo tego, że nie żałuję tych wszystkich silnych uczuć, których wspomnienia będą gościły w moim sercu już chyba do końca, to momentami chciałabym pozbyć się ich wszystkich. Dlatego nie dziwne, że po kilku latach oddawania innemu człowiekowi całej siebie, tak cholernie dziwnie było mi na to patrzeć. Z nutką świeżego jeszcze gniewu i gorzkim posmakiem rozczarowania. Mimo pięknej znajomości, te kilkanaście czarnych liter wywoływało swego rodzaju ból. Dopiero gdy P. złapał mnie za rękę odzyskałam równowagę. Przez tą moją wkurwiającą naturę wbiłam sobie do głowy jedno. Ze wspomnieniami się nie walczy. Te bolesne trzeba  bardzo powoli oswajać, a z czasem można już ze spokojem o nich mówić. Jak teraz. 
Dosyć tego marudzenia.
 Spać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz