środa, 9 kwietnia 2014

Kaskaderka

Po raz kolejny dochodzę do wniosku, że wcale nie byłoby mi przykro gdyby doba trwała 48 h. Może wtedy wyrobiłabym się ze wszystkim, zdążyła robić rzeczy, które naprawdę kocham i jeszcze bym odpoczęła. Za dużo wymagam od życia ? No może. Ale dlaczego mam obniżać wymagania, tylko dlatego, że brakuję mi kilkunastu godzin dziennie? Najgorsze jest to, że kiedy już wpadnę w ten rytm, który pozwala zrobić naprawdę dużo rzeczy w ciągu dnia- przychodzi dłuższe wolne od uczelni/pracy/zalatwiania dupereli. I znowu się wybijam, bo przecież wszystko zdąże zrobić z taką ilością wolnego czasu. I co? Nigdy nie wychodzi. Istnieje pewna zależność pomiędzy ilością wolnego czasu, a obowiązkami. Im więcej masz obowiązków - tym bardziej jesteś zorganizowany. I uwierzcie, że to tak działa. Chodząc do liceum, po południu do szkoły muzycznej, w między czasie na dodatkowe próby w szkole i zaangażowana w amatorski teatr na drugim końcu miasta miałam naprawdę o niebo lepiej zorganizowany czas. Nie brakowało mi o dziwo czasu na spotkania z przyjaciółmi. Po dłuższym namyśle mogłabym zrezygnować z wolnego, bo obniża produktywność... Mogłabym, gdyby nie kilka spraw. Gdy wczoraj wieczorem usłyszałam w słuchawce cienki głosik mojej małej chrześnicy zapraszającej mnie na swoje urodziny- naprawdę się ucieszyłam. Takie wybicie od tego czym darzą mnie ludzie każdego dnia. Lecę więc sprawdzić grafik i okazuję się, że nie mogę do niej przyjechać, bo pracuję. I daję od ręki pół mojej wypłaty komuś, kto za mnie powie tej małej, że nie przyjadę. Ba! Całą oddam! Serce mi chyba pęknie. Szczególnie, że wiem jak genialnie jest do niej przyjeżdżać i czuć przytulające te małe rączki.
Moja chrześnica to typ księżniczki-kaskadera. Jaśniutkie blond włosy, drobna postać i duże oczy z tymi diablikami iskrzącymi z daleka. Wystarczy, że zawiesisz jej na huśtawkę, czy kawałek mocnej liny i jest lepsza od niejednej akrobatki. Raz po raz zadziwia mnie ile w tym małym ciałku jest energii do życia, wspinania się jak najwyżej się da. Ją naprawdę ogranicza tylko niebo, a w domu-sufit.
Pozostaję mi tylko kolejny raz zacisnąć zęby i powiedzieć sobie, że WYTRZYMAM.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz