wtorek, 26 sierpnia 2014

Zdycham sobie

Egzystuję. Inaczej nie da się nazwać tego stanu. Po rodzinnej imprezie, na której bawiłam się o niebo lepiej niż w tych wszystkich zatłoczonych klubach (nie wspominając o cholernym dymie papierosowym), została mi choroba. Myślałam, że ból gardła to tylko efekt zimnych drinków i śpiewów. Otóż nie koniecznie. Bo do bólu gardła dołączyło już chyba wszystko co możliwe. I tak tylko z moich codziennych przyjemności pozostała mi herbata, gripex, chusteczka i znienawidzoy spray do nosa. Co z tego, że bez niego bym się udusiła. Co za dureń wymyślił spray, który ma taką moc, że mam wrażenie, że dostaje się do mojego mózgu. Inna sprawa, że mam ochotę napisać list pełen żalu ("bulu i nadziejj"i też), do producentów wszystkich chusteczek. Na cholerę moi drodzy, te cholerne wytłaczane wzorki na wszystkich brzegach chusteczek ? Jeżeli nie po to, żebym miała jeszcze bardziej pozdzierany i czerwony nos- to nie widzę innego powodu. Nie, nie będę już narzekać. Potrzebuję tylko dobrej książki. Bo po tym jak przemyślałam już pół swojego życia leżąc w łóżku- chciałabym wejść w świat książki,w którym będzie zdecydowanie mniej melodramatów i mniej podjętych złych decyzji.
Priorytetem jest to żeby wyleczyć się do wyjazdu. 5 dni !
Szkoda, że nie mogę pochwalić się takim zdrowiem jak w zeszłym roku:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz