poniedziałek, 31 marca 2014

Cierpliwosci

Żyje mi się stosunkowo dobrze mimo, że parę chwil temu wszystko co było wokół mnie zamieniało się w jedną wielką kupę. I był taki czas, gdy naprawdę wszystko czego się tylko dotknęłam nadawało się do śmieci. Wydaje mi się, że wielki powrót do czytania bardzo pomógł. Dodatkowo coraz mniej przypominam masochistkę wypruwającą sobie dla wszystkich żyły. Tych wszystkich zamieniłam na wąskie grono ludzi i modlę się żeby tak zostało. Choćby dłużej niż tydzień. Chciałabym też powiedzieć, że dużo mniej mnie irytują niektórzy ludzie. Ale to niestety nieprawda więc sobie odpuszczę kłamstewka.
Irytują i to jak bardzo ! Typ numer 1 : kobieta w średnim wieku uważająca, że powołaniem jej życia jest popychanie ludzi do wyjścia ze sklepu/tramwaju/kina. Nie wiem czy dobrze to zobrazuję ale jest to jedna z rzeczy, która sprawia, że mam ochotę zacząć krzyczeć nawet na środku ulicy. Zmierzam ku wyjściu z tramwaju. Spokojnym krokiem, co jakiś czas rzucam "przepraszam" żeby przebić się do mojego celu wśród tej masy kłębiących się ciał. W końcu jestem. Drzwi powoli się otwierają i niemal w tej samej sekundzie czuję jak na moich plecach ląduje sporych rozmiarów jak na kobietę ŁAPSKO (bo dłonią tego nazwać nie potrafię)! Już wtedy mój spokojny dzień zostaje zaburzony i nawet słoneczna aura nie pomaga ale jeszcze się trzymam. Usiłuję uciec z zasięgu ŁAPSKA, co oczywiście się nie udaję, bo przede mną jest jeszcze jakieś 10 osób powoli człapiących po schodkach tramwaju. Zniecierpliwione aż 10-sekundowym oczekiwaniem ŁAPSKO zaczyna naciskać PALUCHAMI  na moje plecy. I wtedy już nie jestem spokojna. Jeżeli ktoś kiedykolwiek będzie chciał wiedzieć kiedy jestem wkurzona wystarczy posłuchać mojego ciężkiego oddechu i spojrzeć w strzelające piorunami oczy. Taka mała wskazówka na marginesie. Odwracam głowę w kierunku właścicielki ŁAPSKA i z najmilszym sztucznym uśmiechem jaki tylko potrafię przykleić na twarz pytam czy mogłaby wziąć rękę. "Oh przepraszam, przecież ja nie gryzę!" No i oczywiście przesłodzone  "hihihi" dołączone do jakże błyskotliwej odpowiedzi. W odpowiedzi tylko się uśmiecham, starając się powstrzymać lasery z oczu. Kiedy niezrażona niczym właścicielka owego ŁAPSKA znowu pakuje mi rękę na plecy jedynym wyjściem wydaje się już tylko modlitwa do Św. Rity. I mimo, że zdarza mi się to średnio niby tylko raz na tydzień i niby trwa tylko pół minuty jest to jedna z tych sytuacji, która wywołuje u mnie nerwy. I być może przesadzam i mam dziwne uprzedzenia, ale kto powiedział, że jestem taka jak wszyscy? W końcu nie każdy też cierpi na batrachofobię.

Dla odstresowania - kilkutygodniowy Julek :)








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz